Kto chce, aby historia mówiła o nim dobrze, musi umieć jak najlepiej ją cenzurować. Próbują tego niemal wszyscy, ale prawdziwymi mistrzami są w tej konkurencji bez żadnej wątpliwości Brytyjczycy. Tak przynamniej twierdzi brytyjski dziennikarz i historyk Ian Cobain (ur. 1960). Twierdzi on, że Brytyjczycy nie tylko sami oszukiwali się odnośnie własnych dziejów, ale starali się narzucić swój idealny obraz, jako jedyny możliwy, wszystkim wokół. Dopiero w ostatnim czasie wychodzi na jaw ogromny rozmiar tego, jak rząd Jej Królewskiej Mości od lat nakazywał niszczenie lub kradzież i ukrywanie dokumentów dotyczących działalności administracji brytyjskiego imperium, ukazujących ją w faktycznym – i bardzo niepochlebnym – świetle. Książkę Cobaina pt. The History Thieves: Secrets, Lies and the Shaping of a Modern Nation (Złodzieje historii. Sekrety, kłamstwa a kształtowanie nowoczesnego narodu) recenzował brytyjski dziennik „The Guardian”.
Powojenne wycofanie się Brytyjczyków z pozycji globalnego imperium jest w świadomości społecznej zapisane, jako niemal włącznie łagodny, kulturalny i dżentelmeński proces. Parę głodówek Gandhiego, jedna przegrana bitwy o Suez i kilku afrykańskich protestów – w ten sposób w ciągu piętnastu lata imperium, nad którym nie zachodziło słońce, sprowadziło się do granic wysp brytyjskich. W zbiorach różnych archiwalnych materiałów filmowych tę dobroduszną chwałę i honorowe zachowanie dokumentują członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej, stojący na trybunach honorowych pomiędzy tubylcami w byłych koloniach, i z uśmiechem świętujący dzień świeżo zdobytej przez nich niezależność. Książka Cobain idyllę tę narusza. Ujawnia, że nieco wcześniej, za każdą taką trybuną, wzbijały się w tropikalne niebo chmury dymu. Był to dym z setek ognisk, w których odchodzący Brytyjczycy palili akta, dokumentujące realną historię kończącej się właśnie ich administracji.
Początkowo czystka ta powadzona była dość beztrosko. Kiedy Brytyjczycy w 1974 r. wycofali się z Indii, jeden z kolonialnych urzędników zauważył, że miejscowa prasa, „przepełniona jest opisami Delhi, przesłoniętego chmurami dymu z palnych masowo brytyjskich dokumentów”. Dziesięć lat później, podczas ogłaszania deklaracji niepodległości przez władze Malezji, urzędnicy byli już bardziej dyskretni: wojsko brytyjskie przewoziło ciężarówkami pudła z dokumentami z malezyjskiej stolicy Kuala Lumpur do Singapuru, gdzie były one dyskretnie spalane w kotłach okrętów British Navy.
Czytaj dalej „Wielka Brytania: Tajne archiwa brytyjskich kolonii”