Te wydarzenia sprzed 100 lat miały miejsce naprawdę, choć klimatem bardziej przypominają „CK Dezerterów”, co już sygnalizuje, że były co najmniej sympatyczne. Dziś historia pomysłowego szewca, Wilhelma Voigta przypomniana została w publikacji Stadtarchiv Völklingen, w cyklu zeszytów: Einblick in der Stadtarchiv- Völklinger Schätze (Skarby Völklinger z archiwum miejskiego) „Der Köpenicker (Räuber) Hauptmann” ,czyli „Kapitan (hultaj) z Köpenick”.
A było to tak;
Wilhelm Voigt po opuszczeniu więzienia, gdzie przebywał do 1906 roku za drobne występki bezskutecznie próbował się gdzieś osiedlić, ale niegdzie go nie chciano. Będąc w desperacji zakupił w sklepie ze starzyzną mundur kapitana armii pruskiej, i tak wystrojony pojawił się w Köpenick, wówczas miasteczko koło Berlina. Dzięki przebraniu i dystynkcjom podporządkował sobie mały oddział żołnierzy, a następnie w tym towarzystwie udał się do ratusza, gdzie aresztował burmistrza i przejął kasę za pokwitowaniem. Następnie dostarczył burmistrza pociągiem do Berlina i kazał żołnierzom zaprowadzić go do berlińskiego odwachu. Wydarzenie wprowadziło władze pruskie w lekkie zakłopotanie, a żart Hauptmanna Köpenik stał się znany w całym Cesarstwie. Sam cesarz Wilhelma II śmiał się do łez. Po odsiedzeniu krótkiego wyroku Voigt przybył do Völklinger (Saara) i opowiedział swoją historię, która spisana znajduje się w archiwum miejskim. Historia ta stała się inspiracją Carla Zuckmayera, który w 1931 napisał sztukę „Kapitan z Köpenick”, ostro krytykującą pruski dryl i biurokratyczne, ślepe posłuszeństwo. Dla Köpenick, dzisiejszej dzielnicy Berlina, to ciekawa linia promocji i wspólnego świętowania. Organizuje się tam na pamiątkę tego zabawnego wydarzenia „Lato w Köpenick” – lokalne święto, które rozpoczyna inscenizacja wydarzeń z czerwca 1906 roku.
Obecnie na schodach ratusza w Köpenick stoi odlany w brązie Wilhelm Voigt, w płaszczu kaprala i miło uśmiecha się do ludzi
Opracowała na podstawie: http://www.augias.net/
Jolanta Leśniewska
AP Kutno